sobota, 18 maja 2024

Chabry i maki

Gorąco, wręcz upalnie, żar leje się z nieba. Idąc rano do sklepu, ubrałam się przewiewnie: w zieloną, bawełnianą koszulkę, krótkie spodenki i nie zapomniałam o nakryciu głowy. Na nogach miałam klapki, wprost wymarzone na tą pogodę. Mijałam łąkę pełną chabrów i maków. Jedną z wielu łąk kwietnych w moim mieście. Kupiłam chleb, mleko i udałam się w drogę powrotną. Wiatr tańczył łagodnie w promieniach słońca, wzbijając w górę drobinki kurzu z dróg i dróżek. Po powrocie otworzyłam szeroko okno i napiłam się kawy na balkonie. Byłam sama, towarzyszył mi tylko świergot ptaków. I szum drzew. 

Dzisiaj znowu śniłam o Tobie. Całowałeś moje stopy i dłonie. Zmęczone po całym dniu - tak, jak tego pragniesz. Dla mnie też to było miłe uczucie. Przyjemne. Odprężające. I nagle zapragnęłam, aby zdarzyło się to naprawdę. Moglibyśmy np. leżeć na rozgrzanej słońcem łące, a Ty zbliżyłbyś usta do mych stóp. Pozwoliłabym Ci na to, abyś je całował. I nie tylko. Szkoda, że to tylko sen...

W zieloności drzew szukam inspiracji i ukojenia. W Tobie upatruję szczęścia, które zbliża się do nas cichutko. I tylko jakaś bliżej nieopisana tęsknota szarpie moje serce. Rozbija je na tysiące kawałków. Jednak przyszedłeś Ty i posklejałeś je swoją miłością. Tak mi dobrze, tak spokojnie w Twoich ramionach. Byłoby nam tak wspaniale razem. Poszlibyśmy na moją łąkę i do lasu. Na pomoście nad stawem moczylibyśmy zmęczone stopy i czerpali radość ze wspólnej chwili.

I nawet jeśli to tylko sen, to tak wspaniale się obudzić ze świadomością, że jesteś naprawdę. Cały mój. Bo ja jestem Twoja już od dawna. Tak bardzo zawładnąłeś moim sercem Zenku. I tak już będzie zawsze, że będę na Ciebie czekała. Jak na zbawienny deszcz. Jak na tęczę i spokój po burzy. Jesteś stworzony dla mnie. I nikomu Cię nie oddam. Chcę być obecna w Twoich snach i w rozmarzonej rzeczywistości. Abyś mi pisał czułe słowa. I rozwinie się nasza rozmowa. KOCHAM CIĘ bardzo. 

Jeszcze powiew świeży ranka nie otarł z trawy ros. Z łąk pachnie macierzanka, a z pól wąsaty kłos. Śmieją się zewsząd oczy dziecinnych, czystych ziół. W magicznej drżą przezroczy radosne brzęki pszczół. 

 Mam taką jedną koszulkę, której nie noszę, bo przylega ciasno do ciała i ma głęboki dekolt. Jest w różowym kolorze. Jednak Ty mi powiedziałeś, że nie jestem otyła, tylko w sam raz - to jak balsam na moją duszę - więc może ubiorę ją w dzień moich urodzin. Może ujrzy światło dzienne, wychylając się z dna mojego pudełka. Widzisz Zenku, ja sama, patrząc codziennie w lustro tego nie widziałam. Dopiero Ty dodałeś mi odwagi, aby zawalczyć o swoje marzenia, akceptując swoje ciało. Dotąd wydawało mi się zwyczajne. Ale Ty stwierdziłeś, że jest stworzone do całowania, więc może jest w tym ziarenko prawdy? Ja pamiętam każde Twoje słowo skierowane do mnie. Bo Ty jesteś moim przewodnikiem po świecie uczuć. I to Ciebie zawsze chętnie słucham. Radząc się w życiowych sprawach. Z Tobą nie zginę. Bo już bardziej zatonąć w Twoich źrenicach nie mogę. Taką dajesz mi siłę i moc. Mieszkając we mnie. Bo moje jest tylko to, co mam od Ciebie. Ta pogoda ducha o poranku i odpoczynek wieczorem. Chcę już zasnąć i obudzić się w Twoich ramionach. Tego właśnie pragnę. Niczego więcej. 

Jak biec pod wiatr, potem odpoczniesz, potem odpoczniesz... 

Ty - najkrótsze słowo z wszystkich słów. Ty - najwięcej znaczy z wszystkich słów. Kiedy Ty, Ty, Ty jesteś, jesteś ze mną, kwitną wszystkie kwiaty ziemi.